Witam.Dziś spędziłam dzień na wydzwanianiu po wszelkich instytutach medycznych na Pomorzu(tu mieszkamy) w celu załatwienia rezonansu na skierowanie.Okazało się,że limit wyczerpany.Przyjdzie nam zapłacić 600 zł.Ostatnie badanie było w czerwcu,kolejne we wrześniu.Jak zawsze mam obawy.Teraz jeszcze większe bo 3 tygodnie temu mąż doznał urazu głowy.Skończyło się na zszyciu łuku brwiowego i policzkowego.Mam nadzieję,że ten uraz nie spowoduje odrastanie guza. Okropne jest ta niepewność i czekanie.
Przeniosłam Twoje posty do nowego wątku... tytuł można zmienić (to taki roboczy, na razie) - *samograj*
Offline
Kasai48, uraz nie ma wpływu na wzrost guza....cholewcia.
U nas w Krakowie i na Śląsku robią RM prywatne Centra Diagnostyki Obrazowej również za frico, na skierowanie. Np w Instytucie Pediatrii jest pracownia VOXEL, która ma terminy kilkudniowe i umawiasz sie telefonicznie, przekazując tylko dane ze skierowania, potem przyjeźdżasz i pokazujesz świstek. Na Śląsku tez robią szybko - generalnie pacjenci z guzami mózgu sa brani poza kolejnością, jako przypadki szybkiej interwencji.
Offline
Znalazłam w końcu adres kliniki gdzie wykonają badanie na skierowanie.Ma być 25 września.Jestem na forach o tematyce glejaka już rok,od niedawna zaczęłam uczestniczyć w nim pisząc od czasu do czasu.Bardzo mi to pomaga bo wiem,że nie jestem sama.Tak naprawdę tylko tu mogę podzielić się swoimi zmartwieniami.Na razie nie mam powodów by panikować a sama postawa męża,który śmieje się i twierdzi,że choroba nie powróci napawa mnie optymizmem.Podziwiam go naprawdę.Wciąż jest bardzo aktywny zawodowo.Pracuje od rana do wieczora,nie reaguje na moje prośby by zwolnił.Dziś płaczem zmusiłam go by pojechał i zarejestrował się na badanie.Zrobił to z wielkim oporem,gdyż jak zwykle praca czeka.Może to i dobre podejście,zapomniec o tym co było,życ normalnie.Mimo wszystko pilnuję by dbał o sprawy zdrowotne,chociażby się reguralnie badał.To przecież nie grypa.Wiele razy rozmawiałam z nim o glejaku,myślę,że nie ma czego przed nim ukrywać,tak jak chciała jego rodzina.Oni uważają,że problem z głowy.A ja dzięki temu,że mówię mu o różnych przypadkach mam szansę zmobilizować go do myślenia więcej o sobie.Zależy mi by nasz roczny synek miał tatusia zdrowego i sprawnego.I wierzę,że jak się w porę zaatakuje chorobę można całkiem ją pokonać.Zastanawia mnie skąd takie choróbsko się bierze,skąd wzięło się u niego?Czytałam na temat pochodzenia glejaka i tak naprawdę trudno to ustalić.Czy taką chorobę można przekazać w genach?Zaszłam w ciąże w momencie gdy choroba męża było już mocno zaawansowana.Czy teraz muszę martwić się jeszcze o dziecko?
Offline
Nie ma dowodów na dziedziczność glejaka... pytałam lekarzy....
violka49, jak to jest z tym glejakiem???
Offline
Wg kilkunastu NIZALEŻNYCH lekarzy - GBM NIE DZIEDZICZY!!!!!!!!!
Offline
A to chyba martwy wątek... szkoda... ale na szczęście jest inne forum...
Jeśli tu zaglądasz, to pozdrawiam i życzę viktorii!!!
Offline
Czy nadal masz problemy z rejestracją/logowaniem - jesli tak to proszę o info na gg lub poprzez PW na forum prosalute.
Byłoby miło, gdybyś podzieliła się z nami dobrymi wieściami.
Offline